piątek, 31 stycznia 2014

Ważne - Przeczytaj!

Nie wiem nawet jak zacząć. Dowiedziałam się o tym kilka dni temu i nie mogę przestać o tym myśleć! Jak przeczytacie - zrozumiecie...




Nazywam się Kacper. Mam 18 lat.
Jeszcze do niedawna byłem zdrowym, pełnym życia i pasji chłopakiem. Od dziecka pokochałem koszykówkę i oddawałem się jej całkowicie z wieloma sukcesami ogólnopolskimi.
Aż do dnia 02.11.2012r. kiedy na treningu złamałem nogę w kości udowej. Lekarze we Włocławku poskładali nogę, jednak po operacji okazało się, że skrócili kończynę o 7 cm. I w tym momencie zaczęły się poważne problemy, których wówczas nie byłem wraz z rodzicami świadomy. Na patologiczne złamanie kości udowej lekarze we Włocławku zastosowali zespolenie kończyny gwoździem śródszpikowym, czego się absolutnie nie robi, ponieważ grozi to rozwojem nowotworu. Po wielu konsultacjach w całym kraju, w kwietniu 2013r. trafiłem do Łodzi na oddział ortopedii na zabieg wydłużania kończyny specjalnym stabilizatorem. Nosiłem go przez 6 miesięcy. Cały proces przebiegał wzorowo, uzyskano brakujące centymetry, ale cóż z tego jeśli bardzo poważnie ingerowano w kości, powodując przyspieszenie rozwoju nowotworu. Gdy w sierpniu 2013r. zdjęto mi aparat zacząłem odczuwać ból, który z dnia na dzień stawał się coraz silniejszy. W połowie września był już nie do wytrzymania. Żadne środki przeciwbólowe nie pomagały. Przez cały czas od wypadku poruszałem się o kulach. Gdy we wrześniu pojechałem do Łodzi na kontrolę pooperacyjną okazało się, że w górnej części kości udowej mam guz wielkości pięści. Skierowano mnie do Centrum Onkologii w Warszawie, gdzie zespół pod nadzorem prof. Rutkowskiego stwierdził, że to Osteosarcoma (kostniakomięsak), złośliwy guz typu G, osteoblastyczny. Przeszedłem tu trzy kursy chemioterapii, po których w obawie przed utratą życia jedynym ratunkiem według lekarzy była dla mnie amputacja nogi w całości. Jednak ja i moi rodzice nie mogliśmy się z tym pogodzić. Nie wyobrażałem sobie dalszego życia z jedną nogą. 09.01.2014r. nie wyraziłem zgody na zabieg i dostałem kolejną ostatnią już chemioterapię.
Rodzice nie rezygnowali i zaczęli szukać pomocy za granicą, ponieważ nikt w Polsce nie zdecydował się na oszczędzający chora kończynę. Znaleźliśmy klinikę w Münster w Niemczech i 20.01.2014r. pojechaliśmy na konsultację. Przyjęli nas wspaniali ludzie z profesorem Goshegerem na czele. I po dwugodzinnym spotkaniu usłyszałem pierwszą od 1,5 roku dobrą wiadomość: wykonają operację i zachowają nogę. Wielka radość i za chwilę strach, skąd wziąć tak ogromną kwotę na opłacenie operacji. Przez cały okres trwania mojej choroby rodzice oraz rodzina wykorzystali wszystkie zasoby finansowe. Operacja, którą mają wykonać w Münster jest bardzo poważna, ma trwać 9 godzin. Koszt wyceniono operacji, rehabiltacji, zabiegów przyjmowania chemii na 67.500 euro. Jednak jest to jedyny sposób bym mógł zacząć normalnie funkcjonować i żyć w społeczeństwie.
Choroba spadłą na mnie nagle i nigdy nie przypuszczałem, ze znajdę się w takiej sytuacji walcząc o życie, ale nigdy nie przestałem wierzyć w dobro ludzi. Dlatego zwracam się do ludzi dobrej woli, aby wspomogli mnie i moją rodzinę w tej najcięższej dla nas próbie, pomogli wrócić do normalnego życia i cieszyć się nim jako sprawny w pełni człowiek.

Darowizny na rzecz pomocy Kacprowi prosimy przekazywać na podane pod jego zdjęciem konto Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia – koniecznie z dopiskiem „DAROWIZNA NA PROGRAM SKARBONKA – KACPER PIEKARSKI 10050”.



http://www.alivia.org.pl/skarbonka/kacper-piekarski/


Oto zdjęcia Kacpra przed chorobą i w trakcie.






środa, 29 stycznia 2014

Na narty z niemowlakiem?

Od kilku lat zarażona jestem bakcylem nart. Wszystko zaczęło się na drugim roku studiów, kiedy to za namową znajomych wybraliśmy się na sylwestra w góry. Dzięki prawdziwej zimowej aurze i pasji znajomych postawiłam swoje pierwsze kroki na nartach, a mówiąc dokładnie, zaliczyłam swoje pierwsze upadki. Od tamtej pory co roku zimą jeździliśmy w góry. Jedyną przerwę jaką mieliśmy był ubiegły sezon. Za późno zdecydowaliśmy się na wyjazd i było to już niebezpieczne dla mnie - ze względu na ciąże. 
Pamiętam jak dziś zeszłoroczne słowa, że w tym roku na pewno w trójkę pojedziemy na narty. Łukasz jest już z nami, czyli teraz pora ruszyć w góry. Właściwie czemu nie?!



Wiadomo, nie będzie to takie szusowanie jak w ubiegłych latach, ale przy dobrej organizacji wszystko jest możliwe. Łukasz uwielbia spacery, a świeże, górskie powietrze na pewno mu nie zaszkodzi. Do tego wszystkiego rodzice będą mogli trochę odreagować i się wyszaleć. Nie pozostaje nic innego jak teraz wszystko dokładnie zaplanować :).

Macie jakieś swoje doświadczenia z wyjazdami z dzieckiem w góry? :)

wtorek, 28 stycznia 2014

Matka Czyta - Dziecko dla odważnych





Od zawsze jestem molem książkowym. Potrafiłam cały dzień, albo całą noc poświęcić na przeczytanie książki. Oczywiście było tak do momentu kiedy Łukasz pojawił się na świecie. Synek teraz zajmuje mi większość czasu, ale na książkę zawsze znajdę czas. 


Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak miałam ostatnio możliwość przeczytania ich nowej książki "Dziecko dla odważnych". Już po tytule widać, że tematyka jak najbardziej dla mnie aktualna ;). Sama byłam ciekawa tej pozycji. Jak dotąd trafiłam na fajne, ale nie porywające książki w tym temacie. Postanowiłam przekonać się jak będzie tym razem.

Już od pierwszych stron żałowałam, że w dzień nie mam tyle czasu, żeby przeczytać książkę od deski do deski, a nocy nie starcza na długą lekturę i mocny sen. Jestem dość wymagającym czytelnikiem, więc byłam bardzo mile zaskoczona kiedy to podczas czytania wybuchałam śmiechem. Książka składa się z krótkich historyjek opowiadających o "sielance" jaką jest wychowywanie dzieci. Muszę przyznać, że pan Talko jest geniuszem jeśli chodzi o lekkość i poczucie humoru z jakim pisze o wychowywaniu dzieci i o towarzyszącym mu perypetiom. Na wyróżnienie zasługuje również słowotwórstwo w wykonaniu autora jak i jego dzieci ;) (w końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni). To właśnie dzięki Dziecku dla odważnych wiem co to jest mamafia albo muta. 

Książkę polecam wszystkim, zarówno przyszłym, jak i obecnym rodzicom, a także tym którzy o dzieciach jeszcze nie myślą. Dodatkowo jest to przecież skarbnica wiedzy - poradnik z prawdziwego zdarzenia - jak radzić sobie w ekstremalnych, życiowych sytuacjach.  Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Przede wszystkim bardzo dużo śmiechu, a śmiech to zdrowie.

piątek, 24 stycznia 2014

Kąpiel

Łukasz jest miłośnikiem kąpieli. Uwielbia kiedy zbliża się wieczór, a my wchodzimy do łazienki. Doskonale wie co teraz go czeka.

Zresztą zobaczcie sami ;)


Co jakiś czas zdarzają nam się kąpiele w dużej wannie. Zamiast siedzieć w swojej wanience Łukasz pluska się na całego :). To jest wtedy radocha ;d.

czwartek, 23 stycznia 2014

Po dniu babci i dziadka

Pierwszy dzień Babci i Dziadka za nami.

Można powiedzieć tylko jedno Łukasz ma najlepszych dziadków i pradziadków na świecie :).

Ot co!

piątek, 17 stycznia 2014

Ranking imion 2013

Z racji tego, że rok 2013 już dawno za nami. Od grudnia jak i przez cały styczeń pojawiają się różne rankingi. Osobiście skrupulatnie śledzę te na temat bestsellerów książkowych. Moim marzeniem na ten rok jest nadrobienie wszelkich zaległości, ale jak to przy dziecku bywa - to nie postanowienie lecz marzenie. Ale wracając do tematu. Ostatnio natknęłam się na zestawienie imion, które były najczęściej nadawane dzieciom właśnie w minionym roku. Z wiadomych przyczyn szczególnie się nim zainteresował. Zresztą zobaczcie sami.





W znalezionym artykule znajdują się również informację o imiennych kwiatkach, czyli o najrzadszych imionach. W tym przypadku trudno o ranking, ale zainteresowanych odsyłam do źródła swoich informacji KLIK.
Jak widać nie ma tu najpiękniejszego (oczywiście ze subiektywnego punktu widzenia ;))imienia. Zaciekawiło mnie jednak jak popularny w tym roku, był "Łukasz". Przekopując internet natknęłam się na zestawienie imion wg dodatku do Gazety Wyborczej. Ranking prowadzony jest od wydań z lipca 2014, więc jest to jedynie informacyjny materiał, ale orientacyjnie wiem, że na 323 imiona Łukasz jest na 36 miejscu. Można też przyjrzeć się niespotykanym imionom, oto link.
Ciekawe czy w przyszłym roku czołówka się zmieni ;).

czwartek, 16 stycznia 2014

No i zrobiło się biało

Jak dotąd zima nas omijała. Nie było specjalnego mrozu, czy też śniegu. Do tej pory zima była tylko na obrazkach i wiadomościach z USA. Jak widać nawet pogodę papugujemy za Amerykańcami.
Patrząc na dotychczasową pogodę, już widziałam oczami wyobraźni, że w tym roku jako takiego śniegu nie ujrzę. A tu niespodzianka. Ledwo się rozejrzałam, a zaczął padać śnieg. Dlatego przedwczoraj robiliśmy zdjęcia (jeszcze) z garstką śniegu.


Nie sądziliśmy, że śnieg się utrzyma, więc nawet ta garstka nas ucieszyła. Konkretnie mnie, bo Łukasz zbytnio zmiany nie zauważył. Na ulicy był widoczny tylko gdzieniegdzie, a jak spadał z nieba to wyglądał jak kaszka, a nie płatki śniegu z prawdziwego zdarzenia. Na szczęście wczoraj jak wstaliśmy śnieg nas nie opuścił i na spacer mogliśmy już iść w prawdziwie zimowej scenerii.


Jak widać na środkowym zdjęciu Łukasz uwielbia rześkie, zimowe powietrze. Z drugiej strony to całe podekscytowanie mamy skwitował krótko, aczkolwiek treściwie ...


No tak, faceci już tak mają ;)

środa, 15 stycznia 2014

Karmienie w miejscu publicznym

Moja początkowa przygoda z karmieniem piersią była dość wyboista. Walczyłam, walczyłam i zawalczyłam. Łukasz nadal jest na mleku naturalnym. Jest to bardzo praktyczny sposób na karmienie, kiedy trzeba gdzieś pojechać. Nie potrzeba butelek, mleka, ani podgrzewaczy. Mleko w odpowiedniej temperaturze mama ma zawsze przy sobie.

Pamiętam jak jeszcze w ciąży, na jednym z blogów przeczytałam wpis o miejscach w supermarketach dla matek karmiących. Wpis był bardzo negatywny, ale nie dziwię się - miejsce było tragiczne. Natchniona postanowiłam przyjrzeć się miejscu, gdzie ostatnio Łukasz korzystał z "bufetu". Podczas zakupów w centrum handlowym Focus Mall w Bydgoszczy, młodemu trochę się zgłodniało, więc ruszyliśmy do pokoju Wielkiego Brata.

To co zobaczyłam po otwarciu drzwi, bardzo miło mnie zaskoczyło. Może pokój nie jest przesadnie duży, ale jest w nim wszystko co potrzeba, czyli miejsce na przebranie dziecka, umywalka, fotel do karmienia i toaleta. Zarówno podłoga jak i ściany są wykafelkowane szarymi płytkami. Jednak aby pokój nie był smutny dodano kolorowe naklejki zwariowanych zwierząt oraz czerwony fotel.





A teraz moja ulubiona część:). Wymowna krówka :D


Mam nadzieję, że wszystkie miejsca dla karmiących matek mają taki sam standard.

wtorek, 14 stycznia 2014

Wyzwanie - czemu nie?!

Do tej pory nie brałam udziały w żadnym wyzwaniu. Jak wiadomo nowy rok - nowe postanowienia, czyli jest to najlepszy moment na zmianę tego faktu.

Na wyzwanie "portrety moich dzieci raz w tygodniu, co tydzień" natrafiłam u mamy Maksa KLIK. Bardzo spodobał mi się pomysł, więc postanowiłam wziąć w nim udział. Mamy już trzeci tydzień stycznia, więc muszę nadrobić zaległości (całe szczęście, że Łukasz ma robione masę zdjęć ;)).

1/52

2/52

3/52

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Mam 6 miesięcy

Banalnie powiem, że nie wiem kiedy to zleciało. W niedzielę minęło dokładnie pół roku od czasu kiedy Łukasz pojawił się na świecie. Kiedy patrzę na zdjęcia to widzę upływ czasu, ale tylko i wyłącznie tam, bo tak to mam wrażenie jakby nic się nie zmieniało - a jest zupełnie inaczej.



Podsumowując pół roku:
- siedzi sam
- zaczyna podróże po całym pokoju (dupsko już podnosi jeszcze musi zrozumieć, że ręce do przodu ;))
- zębów brak
- zasypia o 20, a budzi się o 6
- uwielbia podsłuchiwać jak dorośli rozmawiają
- nie boi się obcych, idzie do wszystkich na ręce i do wszystkich się uśmiecha
- wszystko co do tej pory mu dawałam do jedzenia smakowało mu
- śmieszy go mlaskanie
- przekłada sobie smoczek z rączki do rączki i ogląda
- wszystko co jest w zasięgu ręki jest jego


A oto dowód na wszechobecny uśmiech :)


czwartek, 9 stycznia 2014

Hit czy kit

Przekopując internet można trafić na wiele mniej lub bardziej interesujących rzeczy. Oczywiście przeglądam również to ogromne medium w tematyce dziecięcej. Podczas jednej ze swoich "podróży" i chwil spokoju natrafiłam na dość oryginalny artykuł. Nagłówek brzmiał "Dziwaczne produkty dla dzieci. Przydatne czy przesadzone?". Mam wrażenie, że artykuł pisał ktoś kto nie do końca zna niektóre udogodnienia rzeczy, które przedstawił we wpisie, bo np aspirator podłączany do odkurzacza może budzić pewne obawy, ale przez wiele mam jest wykorzystywany.

Jednak trafiłam na kilka rzeczy, które nawet mnie zaskoczyły. Pierwsza rzecz to ... perfumy dla niemowląt. We wpisie przytoczone są akurat te firmy Bvlgari, ale również takie marki jak Givenchy, Burbery czy też L'Occitane mają w swojej ofercie tego typu produkt. Chyba nie muszę nikomu mówić, że zapach niemowlaka jest dla mnie na tyle przyjemny i niepowtarzalny, że nie widzę, żadnego sensu w udoskonalaniu go. Wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że tego typu zabiegi mogą się już klasyfikować pod zbrodnię ;). Nawet marka Burbery, czy też Givenchy nie przekona mnie do tego.



Kolejna rzecz, która wywołała na mojej twarzy uśmiech połączony z lekkim niedowierzaniem to ... Shit Box. Nie, nie, nie.. nie przeczytaliście źle. Jest to podróżny kibelek. Nie dość, że jest ekologiczny, to po złożeniu zajmuje naprawdę mało miejsca, bo jest z kartonu. Dodatkowym atutem jest fakt, że może być wykorzystywany przez całą rodzinę oraz są dostępne rożne wersje kolorystyczne. Od tej pory przystanek w lesie już nie będzie taki sam.


Zainteresowanych całym wpisem odsyłam tutaj KLIK. Podzielcie się ze mną swoimi odczuciami :).

środa, 8 stycznia 2014

Matka czytająca

Już jest u mnie, gorąca książka dla wszystkich obecnych i przyszłych rodziców. Już jestem po pierwszych kilku stronach i zaraz siadam dalej do lektury. Na pewno podzielę się z Wami swoją opinią po przeczytaniu ;).



A teraz pozwólcie, że zatopię się w książce, bo kawa już zaparzona :).

wtorek, 7 stycznia 2014

Moje pierwsze auto

Świętowanie już za nami. Pożegnaliśmy długie weekendy i inne luksusy. Pora wziąć się do roboty. My z Łukaszem znowu we dwójkę w domu. Wracamy do swojego nieświątecznego rytmu dnia :). 

Łukasz jak prawdziwy facet samochody ma we krwi. Taka prawda. Czy to duży, czy to mały mężczyzna - zawsze będzie się interesował czterema kółkami. Nie ma co z tym walczyć, trzeba pokochać ;). Dlatego Łuki pod choinką znalazł swój pierwszy samochód i to nie byle jaki - cały mięciutki :D.



Na desce rozdzielczej jest wszystko co powinno być w mięciutkim samochodzie. Jest kierownica z pieskiem, kolorowe "światła" klucz oraz stacyjka.

Z boku, po lewej stronie znajduje się lusterko niezbędne przy wyprzedzaniu :).


Jest to luksusowa wersja :). Po prawej stronie pojazdu znajduje się, obowiązkowe miejsce na butlę :).

Oczywiście nie mogło zabraknąć bagażnika. Z tyłu znajduje się siatka na niezbędne w podróży zabawki.


Jak widać samochód oprócz mięciutkiego siedzonka spełnia inne funkcje. Tablica rozdzielcza jest trochę twardsza, dzięki czemu jest on idealnym, dużym gryzakiem :).


czwartek, 2 stycznia 2014

Nadrabiamy zaległości

A nazbierało się tych zaległości całkiem sporo. Dawno mnie nie było. Okres przedświąteczny to nie czas kiedy dysponujemy masą wolnego. Ale mam nadzieję, że taka przerwa więcej się nie powtórzy.

Pierwsze święta Łukasza upłynęły rodzinnie. Najpierw z jednymi dziadkami, a później z drugimi. W zeszłym roku już z lekkim brzuchem nie mogłam się doczekać kiedy będziemy już razem siedzieć przy świątecznym stole. Standardowo - jak ten czas szybko leci... .

Niestety w święta dopadło męża przeziębienie. Nie było wyjścia - trzeba było się izolować. Kiedy już on wyszedł z temperatury, kataru i kaszlu, przyszła pora na mnie! To było najgorsze, a właściwie jeszcze jest. Po kilku dniach walki wylądowałam na antybiotyku. Teraz robimy wszystko, aby ten SARS nie złapał Łukasza w swoje ręce, bo prawie wszyscy z którymi w święta się widzieliśmy są już "ustrzeleni".

W związku z naszą małą epidemią sylwester spędzaliśmy we Wrocławiu ... z dwójką ;), a chwilę przed 1 wylądowaliśmy w łóżku ;)


środa, 1 stycznia 2014

Nowy Rok

Po długiej przerwie i wielu zawirowaniach wracamy ;). 



Życzę Wam, aby nadchodzący rok 2014 był lepszy od poprzedniego,
 abyście dużo czasu spędzali z rodzinom.
 A przede wszystkim życzę zdrowia!


P.S. Do jutra! ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...