Nie dałam jednak za wygraną. W sklepie nie widziałam nic dla siebie (czyt. dla małego :P), ale w końcu żyjemy w dobie internetu. Ruszyłam z dobrym humorem i z kubkiem kawy na łowy w e-shopach. Jaka ja byłam dumna z siebie, ze swojego pomysłu. Przechytrzyłam wszystkich i teraz w spokoju, bez wychodzenia z domu mogę przebierać w jeszcze większej ofercie niż w sklepach stacjonarnych. Ach jak bardzo się myliłam. Okazało się, że również przez internet można walczyć z innymi kupującymi. Szczęśliwa dodawałam sobie nowe produkty do koszyka, a inni szczęśliwcy przechwytywali je w ostatniej chwili. Najbardziej pożądane ciuszki znikały jeden po drugi. Zrozumiałam wtedy, że wszędzie liczą się szybcy i sprytniejsi, a w kalendarzu na ten rok zaznaczyłam sobie na czerwono poświąteczną wyprzedać. Tak dla pewności!
środa, 28 stycznia 2015
O Wyprzedażach
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wyprzedaże to czasem masakra :) Mam blisko do Poznania, ale w tym czasie omijam centra handlowe tam.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę mniejsze sklepiki u siebie :)