My w tym roku postanowiliśmy ten leniwy czas spędzić u teściów. Przez dużą ilość obowiązków nie możemy u nich być na tyle często jak byśmy tego chcieli. Parę dni wolnego postanowiliśmy wykorzystać na nadrobienie zaległości. Zresztą nasz żywiołowy Łukasz potrafi mocno wyeksploatować dziadków. Wykorzystuje to, że każdą uwagę poświęcają jemu. Po takich kilku dniach wszyscy są bardzo dobrze dotlenieni :).
Pierwszy dzień spędziliśmy z dziadkami, pradziadkami i Łukasza ciociami i wujkami w ogrodowej scenerii. Całe popołudnie czekaliśmy na grilla. Ile to razy w zimowe wieczory marzyłam o pachnącej kiełbasie i karkówce z grilla w sosie czosnkowym. Do tego jeszcze świeża sałatka z malinowymi pomidorami. Właśnie tak, zupełnie jak z obrazka wyglądał nasz pierwszy w tym roku grill. Na samo wspomnienie ślinka cieknie.
Korzystając z chwili udało nam się również pstryknąć kilka zdjęć. Oczywiście przede wszystkimi polowałam na Łukasza pędziwiatra. Nie jest w cale łatwo uchwycić młodego człowieka w biegu. Na szczęście w końcu został upolowany podczas regeneracji sił na ławce.
Pozostałe dni minęły równie przyjemnie i aktywnie. W biegu, bo inaczej za Łukaszem się nie da. Oczywiście jedzenie także było głównym elementem każdego dnia. Podkreślić trzeba, że pyszne jedzenie. I jak tutaj w tak "nieprzyjaznych" warunkach nie zrobić z siebie piłki lekarskiej ;). Może macie jakieś swoje sposoby :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz